sobota, 15 marca 2014

EPILOG.

Smukła szatynka szykowała się do swojego długo planowanego ślubu.
Dzisiaj przy wszystkich gościach zostanie panią Malfoy. Już nie będzie panną Riddle.
- Ślicznie wyglądasz Miona. - wszystkie jej przyjaciółki były razem z nią w pokoju, w którym stała już gotowa panna młoda.
Wyglądała jak biały, rajski ptak.
Miała piękną suknię (zdj). Z powodu niezwykle krótkich włosów nie mogła ich upiąć. W niecały miesiąc wróciła do sylwetki sprzed ciąży, więc nie miała kłopotów z obcisłym gorsetem sukni.
Schodząc po marmurowych schodach do ogrodu wiedziała, że dzisiaj spełni się jej największe marzenie.

*12 lat później*

- Draco ja nie mam zamiaru, żeby nasz syn przez twoje ociąganie się nie zdążył na pociąg tak jak rok temu!
Hermiona biegała po domu od ponad pół godziny.
Miała wspaniałą rodzinę. Kochającego męża, dwójkę wspaniałych dzieci i najlepszych przyjaciół.
Po chwili całą gromadą byli już na peronie dzięki teleportacji łącznej.
Rozpoznali z daleka rodziny Zabinich (Blaise i Ginny), Masonów (David i Astoria) i Nottów (Theo i Luna).
- Miona! Co tak późno? - Ginny uściskała przyjaciółkę.
- Draco się ociągał strasznie i Scorpius z Hailey spóźniliby się na pociąg.
Dwójka dzieci była bardzo podobna do swojego taty, z tą różnicą, że jedenastoletnia dziewczynka miała kręcone włosy po mamie i głębokie brązowe oczy, no i oczywiście oboje byli bardzo mądrzy.
Scory przytulił Victorię Zabini, z którą w zeszłym roku szkolnym bardzo się zżył.
- Scorpiusie Hyperionie Malfoy, masz być grzecznyn chłopcem. Nie ważne, że jesteś w Slytherinie. Masz być taki jak gryfoni. Aha i nie wysadzaj ubikacji w powietrze razem z Victorią, Marcusem i synami Freda i Georga Weasleyów. Mamy sedesy w domu, nie musisz ich siostrze wysyłać ich sowią pocztą, jak w zeszłym roku.
- Wiem o tym tato.
- Czasami zastanawiam się czemu ty nie jesteś Zabini. Charakter masz iście diabelski.
Chłopak i ojciec wyglądali jak dwie krople wody. Syn kopią ojca.
- Hailey wiesz, że masz być grzeczna.
- Jestem Hailey Narcyza Malfoy. Zawsze jestem grzeczna.
Dwaj rudowłosi chłopcy (Froge - syn Freda Weasleya, i Gred - syn Georga Weasleya) podeszli do przyjaciół i razem z Scorpiusem, Hailey, Victorią i Marcusem wsiedli do pociągu.
Hermiona nadal nie pamiętała, że gdyby nie zegar czasu, to by była panną Riddle, bez dzieci i Dracona. Jednak z powodu tego, że nikt o tym nie wie i nawet szatynka o tym się nigdy nie dowie, to nie warto roztrząsać sprawy.

Rozdział 29.

... - Jakbym go kochała, to bym z nim była.
- No, ale bzykać się z nim mogłaś.
Szatynka wzięła swoje rzeczy i już wychodziła z pokoju, kiedy usłyszała:
-Przepraszam, nie powinienem. Jestem głupi. Po prostu cię kocham.
Hermiona miała łzy w oczach. Stanęła w otwartych drzwiach od sypialni. Patrzyła na biały marmur na przeciwległej ścianie. Chłód bijący od kamienia stopniowp uspokoił jej zszargane nerwy. Pomomio to została napięta jak za mocno naciągnięta struna w gitarze, która przy najmniejszym szarpnięciu może się zerwać i nie będzie się nadawała do użytku.
- Jesteś kompletnym idiotą Malfoy. - powiedziała ślizgonka nie patrząc w stronę chłopaka.
- Przepraszam.
Szatynka odwróciła się z iście ślizgońskim uśmiechem.
- Zadufany arystokrata Malfoy w ciągu dwóch minut dwa razy przeprosił. Aż zapiszę to w kalendarzu.
- Nie bądź na mnie zła! Po prostu byłem zazdrosny! Wiem, że w związku nie powinno być miejsca na zazdrość, ale...
- Syriusz mi kiedyś powiedział gdy jeszcze siedzieliśmy na Grimmuald Place, że jeżeli jesteś zazdrosny, to znaczy, że ci zależy, więc jeżeli w związku jest zazdrość, to trzeba ją zwalczyć, ale to właśnie ona pokazuje, jak drugiej stronie zależy.
- Nie zostawiaj mnie.
Dziewczyna na chwiejnych nogach podeszła do chłopaka i wtuliła się w jego idealnie wyrzeźbiony tors. Czuła, że mając jego ma wszystko.
- Nigdy więcej nie powiem niczego tak głupiego. Zostaniesz przy mnie? - w oczach chłopaka widać było ból.
- Zależy na jak długo.
- A nie mogłabyś na zawsze?

Wrócili do szkoły dwa tygodnie temu. Hermiona siedziała z Ginny na dziedzińcu szkolnym.
Właśnie tutaj w pierwszej klasie usłyszała jak Ron się z niej wyśmiewa, chociaż była lepsza od niego. Potem ją uratowali przed trollem.
Gdyby nie to, że siedem lat temu przebiegła obok nich z płaczem, to by się nie przyjaźnili. A teraz?
Teraz ma wszystko. Przyjaciół, rodzinę, miłość, zrozumienie...
Nie pamiętała jednak, że zmieniła bieg czasu. Może nigdy nie wyjedzie do Wenecji, w której powinna być od dwóch tygodni i gdzie powinna patrzeć z balkonu na spokojne wody płynące pod jej mieszkaniem.
Teraz siedząc na betonowej ławce patrzyła na owiany mrozem świat. Czuła obejmującą ją Ginewrę i dziecko rozwijające się w jej brzuchu. Niektóre rzeczy nie uległy zmianie.

Rozdział 28.

Cały Londyn pokryła warstwa białego puchu, który zdawał się owijać świat swoim chłodem. Drzewa były oblodzone i wyglądały jak najpiękniejsze dzieła sztuki.
Młoda kobieta stała nad grobem swoich rodziców.
Miała ich zaledwie niecały rok.
Na ich grobie bywała rzadko, ale nie oznaczało to, że o nich nie pamiętała.
Patrząc na ośnieżony nagrobek wspominała czasy przystąpienia do ich szeregów. Mimowolnie odsłoniła swoje blade ramię.
Na lewym przedramieniu widniał wyblakły znak. To miejsce nie piekło od prawie szesciu lat.
Kierowała się nienawiścią wybierając drogę zła, ale nie żałowała.
Hermiona Jane Riddle już nie była siedemnastolatką. Z jej oczu popłynęły łzy.
Zaledwie tydzień temu straciła dzieci. Jak to się stało?
Szli po chodniku. Scorpius i Hailey jak zwykle się przekomarzali. Nagle obydwoje wbiegli na jezdnię wprost pod rozpędzonego tira.
Od czasu pogrzebu swoich dzieci codziennie płakała. Od razu przeniosła się do Londynu.
Wykupiła małe mieszkanie w mugolskiej dzielnicy. Odcięła się od wszystkich.
Jedyne czego chciała, to cofnąć czas.
Znowu mieć te siedemnaście lat i żyć pełnią życia. Nie martwić się o jutro, wybrałaby pewnie tą samą drogę, ale nie uciekłaby tamtego dnia z Malfoy Manor.
Nie zmieniłaby pozycji na wojnie. Nie zabijałaby.
Teraz jej życie nie ma sensu.
Chociaż...
Szybko teleportowała się do Doliny Godryka. Weszła do starego domu rodziców Pottera.
Teraz wiedziała jak czuł się Harry. Bez rodziców i rodziny. Ona była jego rodziną. Ron, Harry i Hermiona. Złote Trio Hogwartu.
Wchodząc do zdemolowanego salonu, w którym 24 lata temu jej ojciec został po raz pierwszy pokonany zajrzała do pierwszej szuflady w komodzie. Był tam.
Nakręciła go na odpowiednią datę i w momencie naciskania małego guzika w małym, złotym zegarku wycelowała w siebie różdżką i szepnęła:
- Obliviatte.

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 27.

'Po raz ostatni słyszałem moje imię jak padało z jej ust, jak Hailey jeszcze nie było na świecie. Najpiękniej powiedziane moje imię pada właśnie z jej ust. Z ust Hermiony.'
- Dzieci są dla nas ważne, ale nie powinniśmy nawet rozmawiać.
- I gdzie się podziała najmądrzejsza czarownica od czasów tej dziwacznej Rawenclav? Przez jedno moje głupie, szczeniackie zachowanie ty po pięciu latach nie chcesz nawet ze mną gadać. Nawet dla dobra NASZYCH DZIECI. Więc jak będzie? - Dracon czekał na odpowiedź szatynki.
- Nie zaczyna się zdania od więc.
Czuła, że nie powinna bratać się z wrogiem. Tylko, czy to na pewno wróg? Mają dwójkę dzieci. Nienawidziła tych chwil zwątpienia.
Wzięła Neferet na ręce i usiadła na dywanie przy oknie.
Kot dawał jej spokój swoją obecnością.
Zignorowała to, że chłopak jest w pokoju razem z nią i siedziała po prostu nic nie mówiąc.
'Pamiętam jak się zakochiwałam. Za szybko. Tylko, czy tego żałuję? Ani trochę, bo chociaż przez chwilę byłam szczęśliwa. Pomimo, że trwała wojna. Zranił mnie, ale to ja zachowałam się jak głupia nastolatka. Mogłam na niego nawrzeszczeć i nie odzywać się do niego przez tydzień, a ja uciekłam jak ostatni tchórz'
Nie patrząc nawet w stronę chłopaka cicho szepnęła :
- Zgadzam się.
Smok podskoczył szczęśliwy. Nie wyglądał na dorosłego mężczyznę jakim był, tylko na nastolatka z czasów szkolnych, który złapał znicza na meczu quidditcha.
Podszedł do dziewczyny i przytulił ją. Widząc jej zdezorientowaną minę i pojawiające się błyszczące ogniki złości w pięknych oczach koloru mlecznej czekolady szybko powiedział :
- Taki przyjacielski uścisk.

- Jak sądzisz Pan, możemy już wrócić do Londynu? - zapytała Roxanne swoją dziewczynę siedząc w łodzi pod domem przyjaciółki i widząc jak ta przytula swego byłego, z którym nie byli ostatnio w bliskich stosunkach.
- Nasza misja została wykonana.
- Zobaczysz, że jeszcze niedługo będzie huczne wesele państwa Malfoy, a my będziemy się zajebiście bawić.
Na razie jednak przyjaźń pomiędzy tymi dwoma osobami musiała wystarczyć i nie zapowiadało się na nic innego.

- Blaise mam dość! Miona to moja przyjaciółka i chcę ją odwiedzić.
- Nie denerwuj się mała. Zaproś raz naszą szatyneczkę do nas i powiedz, że jak nie wbije tu, to ja sam się do niej teleportuję i na mych silnych i niezwykle pięknych ramionach przywlekę ją tutaj.
Zabini pozostał trochę zakochanym w sobie żartownisiem. Kochał wygłupy, czym doprowadzał swoją żonę do szaleństwa.
Najbardziej nie lubiła jak ją straszył, a ona w akcie obronnym biła go patelnią po głowie, bo nie chciało jej się biec po różdżkę.
Mimo to kochali się i chcieli, aby ich przyjaciele, też odnaleźli miłość.
Astoria była z Davidem, Theodor chodził z Luną Lovegood, Pansy i Roxanne były razem. Tylko dwójka, która miała razem dzieci była singlami.