... - Jakbym go kochała, to bym z nim była.
- No, ale bzykać się z nim mogłaś.
Szatynka wzięła swoje rzeczy i już wychodziła z pokoju, kiedy usłyszała:
-Przepraszam, nie powinienem. Jestem głupi. Po prostu cię kocham.
Hermiona miała łzy w oczach. Stanęła w otwartych drzwiach od sypialni. Patrzyła na biały marmur na przeciwległej ścianie. Chłód bijący od kamienia stopniowp uspokoił jej zszargane nerwy. Pomomio to została napięta jak za mocno naciągnięta struna w gitarze, która przy najmniejszym szarpnięciu może się zerwać i nie będzie się nadawała do użytku.
- Jesteś kompletnym idiotą Malfoy. - powiedziała ślizgonka nie patrząc w stronę chłopaka.
- Przepraszam.
Szatynka odwróciła się z iście ślizgońskim uśmiechem.
- Zadufany arystokrata Malfoy w ciągu dwóch minut dwa razy przeprosił. Aż zapiszę to w kalendarzu.
- Nie bądź na mnie zła! Po prostu byłem zazdrosny! Wiem, że w związku nie powinno być miejsca na zazdrość, ale...
- Syriusz mi kiedyś powiedział gdy jeszcze siedzieliśmy na Grimmuald Place, że jeżeli jesteś zazdrosny, to znaczy, że ci zależy, więc jeżeli w związku jest zazdrość, to trzeba ją zwalczyć, ale to właśnie ona pokazuje, jak drugiej stronie zależy.
- Nie zostawiaj mnie.
Dziewczyna na chwiejnych nogach podeszła do chłopaka i wtuliła się w jego idealnie wyrzeźbiony tors. Czuła, że mając jego ma wszystko.
- Nigdy więcej nie powiem niczego tak głupiego. Zostaniesz przy mnie? - w oczach chłopaka widać było ból.
- Zależy na jak długo.
- A nie mogłabyś na zawsze?
Wrócili do szkoły dwa tygodnie temu. Hermiona siedziała z Ginny na dziedzińcu szkolnym.
Właśnie tutaj w pierwszej klasie usłyszała jak Ron się z niej wyśmiewa, chociaż była lepsza od niego. Potem ją uratowali przed trollem.
Gdyby nie to, że siedem lat temu przebiegła obok nich z płaczem, to by się nie przyjaźnili. A teraz?
Teraz ma wszystko. Przyjaciół, rodzinę, miłość, zrozumienie...
Nie pamiętała jednak, że zmieniła bieg czasu. Może nigdy nie wyjedzie do Wenecji, w której powinna być od dwóch tygodni i gdzie powinna patrzeć z balkonu na spokojne wody płynące pod jej mieszkaniem.
Teraz siedząc na betonowej ławce patrzyła na owiany mrozem świat. Czuła obejmującą ją Ginewrę i dziecko rozwijające się w jej brzuchu. Niektóre rzeczy nie uległy zmianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz