sobota, 15 marca 2014

EPILOG.

Smukła szatynka szykowała się do swojego długo planowanego ślubu.
Dzisiaj przy wszystkich gościach zostanie panią Malfoy. Już nie będzie panną Riddle.
- Ślicznie wyglądasz Miona. - wszystkie jej przyjaciółki były razem z nią w pokoju, w którym stała już gotowa panna młoda.
Wyglądała jak biały, rajski ptak.
Miała piękną suknię (zdj). Z powodu niezwykle krótkich włosów nie mogła ich upiąć. W niecały miesiąc wróciła do sylwetki sprzed ciąży, więc nie miała kłopotów z obcisłym gorsetem sukni.
Schodząc po marmurowych schodach do ogrodu wiedziała, że dzisiaj spełni się jej największe marzenie.

*12 lat później*

- Draco ja nie mam zamiaru, żeby nasz syn przez twoje ociąganie się nie zdążył na pociąg tak jak rok temu!
Hermiona biegała po domu od ponad pół godziny.
Miała wspaniałą rodzinę. Kochającego męża, dwójkę wspaniałych dzieci i najlepszych przyjaciół.
Po chwili całą gromadą byli już na peronie dzięki teleportacji łącznej.
Rozpoznali z daleka rodziny Zabinich (Blaise i Ginny), Masonów (David i Astoria) i Nottów (Theo i Luna).
- Miona! Co tak późno? - Ginny uściskała przyjaciółkę.
- Draco się ociągał strasznie i Scorpius z Hailey spóźniliby się na pociąg.
Dwójka dzieci była bardzo podobna do swojego taty, z tą różnicą, że jedenastoletnia dziewczynka miała kręcone włosy po mamie i głębokie brązowe oczy, no i oczywiście oboje byli bardzo mądrzy.
Scory przytulił Victorię Zabini, z którą w zeszłym roku szkolnym bardzo się zżył.
- Scorpiusie Hyperionie Malfoy, masz być grzecznyn chłopcem. Nie ważne, że jesteś w Slytherinie. Masz być taki jak gryfoni. Aha i nie wysadzaj ubikacji w powietrze razem z Victorią, Marcusem i synami Freda i Georga Weasleyów. Mamy sedesy w domu, nie musisz ich siostrze wysyłać ich sowią pocztą, jak w zeszłym roku.
- Wiem o tym tato.
- Czasami zastanawiam się czemu ty nie jesteś Zabini. Charakter masz iście diabelski.
Chłopak i ojciec wyglądali jak dwie krople wody. Syn kopią ojca.
- Hailey wiesz, że masz być grzeczna.
- Jestem Hailey Narcyza Malfoy. Zawsze jestem grzeczna.
Dwaj rudowłosi chłopcy (Froge - syn Freda Weasleya, i Gred - syn Georga Weasleya) podeszli do przyjaciół i razem z Scorpiusem, Hailey, Victorią i Marcusem wsiedli do pociągu.
Hermiona nadal nie pamiętała, że gdyby nie zegar czasu, to by była panną Riddle, bez dzieci i Dracona. Jednak z powodu tego, że nikt o tym nie wie i nawet szatynka o tym się nigdy nie dowie, to nie warto roztrząsać sprawy.

Rozdział 29.

... - Jakbym go kochała, to bym z nim była.
- No, ale bzykać się z nim mogłaś.
Szatynka wzięła swoje rzeczy i już wychodziła z pokoju, kiedy usłyszała:
-Przepraszam, nie powinienem. Jestem głupi. Po prostu cię kocham.
Hermiona miała łzy w oczach. Stanęła w otwartych drzwiach od sypialni. Patrzyła na biały marmur na przeciwległej ścianie. Chłód bijący od kamienia stopniowp uspokoił jej zszargane nerwy. Pomomio to została napięta jak za mocno naciągnięta struna w gitarze, która przy najmniejszym szarpnięciu może się zerwać i nie będzie się nadawała do użytku.
- Jesteś kompletnym idiotą Malfoy. - powiedziała ślizgonka nie patrząc w stronę chłopaka.
- Przepraszam.
Szatynka odwróciła się z iście ślizgońskim uśmiechem.
- Zadufany arystokrata Malfoy w ciągu dwóch minut dwa razy przeprosił. Aż zapiszę to w kalendarzu.
- Nie bądź na mnie zła! Po prostu byłem zazdrosny! Wiem, że w związku nie powinno być miejsca na zazdrość, ale...
- Syriusz mi kiedyś powiedział gdy jeszcze siedzieliśmy na Grimmuald Place, że jeżeli jesteś zazdrosny, to znaczy, że ci zależy, więc jeżeli w związku jest zazdrość, to trzeba ją zwalczyć, ale to właśnie ona pokazuje, jak drugiej stronie zależy.
- Nie zostawiaj mnie.
Dziewczyna na chwiejnych nogach podeszła do chłopaka i wtuliła się w jego idealnie wyrzeźbiony tors. Czuła, że mając jego ma wszystko.
- Nigdy więcej nie powiem niczego tak głupiego. Zostaniesz przy mnie? - w oczach chłopaka widać było ból.
- Zależy na jak długo.
- A nie mogłabyś na zawsze?

Wrócili do szkoły dwa tygodnie temu. Hermiona siedziała z Ginny na dziedzińcu szkolnym.
Właśnie tutaj w pierwszej klasie usłyszała jak Ron się z niej wyśmiewa, chociaż była lepsza od niego. Potem ją uratowali przed trollem.
Gdyby nie to, że siedem lat temu przebiegła obok nich z płaczem, to by się nie przyjaźnili. A teraz?
Teraz ma wszystko. Przyjaciół, rodzinę, miłość, zrozumienie...
Nie pamiętała jednak, że zmieniła bieg czasu. Może nigdy nie wyjedzie do Wenecji, w której powinna być od dwóch tygodni i gdzie powinna patrzeć z balkonu na spokojne wody płynące pod jej mieszkaniem.
Teraz siedząc na betonowej ławce patrzyła na owiany mrozem świat. Czuła obejmującą ją Ginewrę i dziecko rozwijające się w jej brzuchu. Niektóre rzeczy nie uległy zmianie.

Rozdział 28.

Cały Londyn pokryła warstwa białego puchu, który zdawał się owijać świat swoim chłodem. Drzewa były oblodzone i wyglądały jak najpiękniejsze dzieła sztuki.
Młoda kobieta stała nad grobem swoich rodziców.
Miała ich zaledwie niecały rok.
Na ich grobie bywała rzadko, ale nie oznaczało to, że o nich nie pamiętała.
Patrząc na ośnieżony nagrobek wspominała czasy przystąpienia do ich szeregów. Mimowolnie odsłoniła swoje blade ramię.
Na lewym przedramieniu widniał wyblakły znak. To miejsce nie piekło od prawie szesciu lat.
Kierowała się nienawiścią wybierając drogę zła, ale nie żałowała.
Hermiona Jane Riddle już nie była siedemnastolatką. Z jej oczu popłynęły łzy.
Zaledwie tydzień temu straciła dzieci. Jak to się stało?
Szli po chodniku. Scorpius i Hailey jak zwykle się przekomarzali. Nagle obydwoje wbiegli na jezdnię wprost pod rozpędzonego tira.
Od czasu pogrzebu swoich dzieci codziennie płakała. Od razu przeniosła się do Londynu.
Wykupiła małe mieszkanie w mugolskiej dzielnicy. Odcięła się od wszystkich.
Jedyne czego chciała, to cofnąć czas.
Znowu mieć te siedemnaście lat i żyć pełnią życia. Nie martwić się o jutro, wybrałaby pewnie tą samą drogę, ale nie uciekłaby tamtego dnia z Malfoy Manor.
Nie zmieniłaby pozycji na wojnie. Nie zabijałaby.
Teraz jej życie nie ma sensu.
Chociaż...
Szybko teleportowała się do Doliny Godryka. Weszła do starego domu rodziców Pottera.
Teraz wiedziała jak czuł się Harry. Bez rodziców i rodziny. Ona była jego rodziną. Ron, Harry i Hermiona. Złote Trio Hogwartu.
Wchodząc do zdemolowanego salonu, w którym 24 lata temu jej ojciec został po raz pierwszy pokonany zajrzała do pierwszej szuflady w komodzie. Był tam.
Nakręciła go na odpowiednią datę i w momencie naciskania małego guzika w małym, złotym zegarku wycelowała w siebie różdżką i szepnęła:
- Obliviatte.

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 27.

'Po raz ostatni słyszałem moje imię jak padało z jej ust, jak Hailey jeszcze nie było na świecie. Najpiękniej powiedziane moje imię pada właśnie z jej ust. Z ust Hermiony.'
- Dzieci są dla nas ważne, ale nie powinniśmy nawet rozmawiać.
- I gdzie się podziała najmądrzejsza czarownica od czasów tej dziwacznej Rawenclav? Przez jedno moje głupie, szczeniackie zachowanie ty po pięciu latach nie chcesz nawet ze mną gadać. Nawet dla dobra NASZYCH DZIECI. Więc jak będzie? - Dracon czekał na odpowiedź szatynki.
- Nie zaczyna się zdania od więc.
Czuła, że nie powinna bratać się z wrogiem. Tylko, czy to na pewno wróg? Mają dwójkę dzieci. Nienawidziła tych chwil zwątpienia.
Wzięła Neferet na ręce i usiadła na dywanie przy oknie.
Kot dawał jej spokój swoją obecnością.
Zignorowała to, że chłopak jest w pokoju razem z nią i siedziała po prostu nic nie mówiąc.
'Pamiętam jak się zakochiwałam. Za szybko. Tylko, czy tego żałuję? Ani trochę, bo chociaż przez chwilę byłam szczęśliwa. Pomimo, że trwała wojna. Zranił mnie, ale to ja zachowałam się jak głupia nastolatka. Mogłam na niego nawrzeszczeć i nie odzywać się do niego przez tydzień, a ja uciekłam jak ostatni tchórz'
Nie patrząc nawet w stronę chłopaka cicho szepnęła :
- Zgadzam się.
Smok podskoczył szczęśliwy. Nie wyglądał na dorosłego mężczyznę jakim był, tylko na nastolatka z czasów szkolnych, który złapał znicza na meczu quidditcha.
Podszedł do dziewczyny i przytulił ją. Widząc jej zdezorientowaną minę i pojawiające się błyszczące ogniki złości w pięknych oczach koloru mlecznej czekolady szybko powiedział :
- Taki przyjacielski uścisk.

- Jak sądzisz Pan, możemy już wrócić do Londynu? - zapytała Roxanne swoją dziewczynę siedząc w łodzi pod domem przyjaciółki i widząc jak ta przytula swego byłego, z którym nie byli ostatnio w bliskich stosunkach.
- Nasza misja została wykonana.
- Zobaczysz, że jeszcze niedługo będzie huczne wesele państwa Malfoy, a my będziemy się zajebiście bawić.
Na razie jednak przyjaźń pomiędzy tymi dwoma osobami musiała wystarczyć i nie zapowiadało się na nic innego.

- Blaise mam dość! Miona to moja przyjaciółka i chcę ją odwiedzić.
- Nie denerwuj się mała. Zaproś raz naszą szatyneczkę do nas i powiedz, że jak nie wbije tu, to ja sam się do niej teleportuję i na mych silnych i niezwykle pięknych ramionach przywlekę ją tutaj.
Zabini pozostał trochę zakochanym w sobie żartownisiem. Kochał wygłupy, czym doprowadzał swoją żonę do szaleństwa.
Najbardziej nie lubiła jak ją straszył, a ona w akcie obronnym biła go patelnią po głowie, bo nie chciało jej się biec po różdżkę.
Mimo to kochali się i chcieli, aby ich przyjaciele, też odnaleźli miłość.
Astoria była z Davidem, Theodor chodził z Luną Lovegood, Pansy i Roxanne były razem. Tylko dwójka, która miała razem dzieci była singlami.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 26.

Dlaczego nie poszła na ślub Rona Weasleya? To proste - bała się.
Dracon miał prawo widywać się z dziećmi, ale nie z nią. Pewnie by się spotkali, gdyby Astorii nie wymsknęło się, że jej kuzyn został zaproszony.
Takim oto trafem szatynka dowiedziała się i nie poszła na ślub.
Czy wiedziała, że spotka blondyna jeszcze w ten sam dzień? Nie.

Był akurat w Wenecji i stwierdził, że odwiedzi dzieci. Szatynka powinna być w pracy, a Pansy jak zawsze opiekować się dziećmi.
Zadzwonił dzwonkiem umieszczonym przy masywnych, ręcznie rzeźbionych, drewnianych drzwiach. Przy złotej kołatce z głową lwa było na srebrno wygrawerowane nazwisko właścicielki.
Po chwili usłyszał lekkie kroki i skrzypnięcie drzwi. Otworzyła mu drobna osoba o jasnej cerze, lekkich cieniach pod oczami i z brązowymi, kręconymi włosami.
Nie zmieniła się od kiedy ostatni raz ją widział. Była może tylko trochę bardziej zmęczona.
- Co ty tu robisz?! - jej oczy wyrażały złość i zdziwienie. Wokół tęczówek tańczyły iskierki złości.
- Nie złość się, bo złość piękności szkodzi. - nie pytając jej o zdanie wszedł do środka. W głębi duszy cieszył się, że ją zastał.
W salonie rzuciła się na niego para chłopięcych rączek. Po chwili trzymał już oboje swoich dzieci na kolanach.
- Miałeś być dopiero w sobotę. - powiedziała szatynka próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Miałem. Byłem jednak akurat w Wenecji, więc stwierdziłem, że wpadnę do dzieci.
Chłopiec objął tatę za szyję.
- Chcialbym, żeby było jak wtedy w Londynie. Może tak być mamooo? - malec miał dar przekonywania, ale tym razem szatynka nie ulegnie tak łatwo. To Malfoy.

Nie spodziewała się, że Draco zostanie do późna i nawet położy dzieci spać. Szatynka musiała przyznać, że się sprawdza dobrze w roli ojca.
- Możemy porozmawiać? - zapytał, gdy dzieci zasnęły.
- Sądzę, że powinieneś iść.
- Wolę porozmawiać, a jeżeli zapomniałaś, to nazywam się Draco Malfoy i zawsze dostaję to, czego chcę, więc teraz posadź grzecznie swój zgrabny tyłek i siadaj, bo już nie będę taki grzeczny, jak wtedy, kiedy kazałaś mi spać na kanapie w naszym dormitorium.
Szatynka poddała się i z ciężkim westchnieniem usiadła na kanapie patrząc jak chłopak krąży po pokoju.
- Mam dość tego, że mamy razem dzieci, a ty mnie unikasz. Wiem, że zachowałem się jak szczeniak, ale już cię przeprosiłem.
- Nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Czy tego chcesz, czy nie.
- Chcę tylko, żebyś nie uciekała przede mną. Nasze dzieci mają ojca i matkę, a nie rodziców. Chociaż dla nich powinniśmy mieć w miarę przyjacielskie stosunki.
- Jakbyś nie pamiętał, to ostatnio nasze "przyjacielskie stosunki" skończyły się wylądowaniem razem w łóżku i narodzinami Hailey.
- Chcę tylko, żebyś potrafiła ze mną rozmawiać przy dzieciach do jasnej cholery! One są dla nas obojga ważne!
- Wiem o tym Draco.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 25.

'Jak to się stało, że wylądowałam w Wenecji z dwójką dzieci? Normalnie. Mając 17 lat uciekłam z Anglii, gdyż mój chłopak okazał się debilem. Po przybyciu tutaj zatrzymałam się w starym mieszkaniu cioci Millicenty i dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Urodziłam wspaniałego syna. Odcięłam się od starego życia. Utrzymywałam kontakt jedynie z Pansy, Ginny, Roxanne i Astorią. Kontaktowałam się również z Harrym i Ronem. W ciągu trzech lat wróciłam jedynie na wojnę. Pomogłam Harremu, ale nie zabijałam. Ja leczyłam rannych. Wojna dla mnie to zaledwie trzy dni. Nie zaliczały się one nawet do powrotu. Dopiero po trzech latach wróciłam do Anglii na ślub Gin i Diabła. Jednakże zbytnie zbliżenie z moim byłym zakończyło się po dwóch miesiącach powrotem do Wenecji i jak się okazało kolejną ciążą. Od dwóch lat jestem tutaj i moja noga nawet nie wystawiła się poza miasto. Czy się boję? Tak... boję się uczuć. Bo mimo, że się uodporniłam na uczucia do Dracona, to nadal serce mi wali jak szalone na zwykłą wzmiankę o nim.'
Czy to była ta sama Riddle, która pięć lat wcześniej jako siedemnastolatka teleportowała się z Anglii do Wenecji? Zdecydowanie nie.
Poza tym że została matką, najlepszym prawnikiem i wspaniałą kobietą (względem innych), nadal była najmądrzejszą czarownicą od czasów słynnej Ravenclaw.
Dostała Order Merlina za zasługi na wojnie i jej imię było wyryte w Izbie Pamięci w Hogwarcie. Dla całego czarodziejskiego świata była bohaterką, ale pomimo tego straciła coś ważnego. Nie chłopaka, znajomych, majątek, ani nic innego. Straciła rodziców.
'Pora ich odwiedzić.'
Z tą myślą ubrała się (zdj) i wiedząc, że dzieci są z Pansy i Roxanne teleportowała się do Anglii na cmentarz.

Grób Riddle'ów był duży i cały wykonany z czarnego marmuru. Na złoto były wygrawerowane słowa :

Tom Marvolo Riddle
&
Cynthia Ellizabeth Riddle
'Tak długo żyjesz, jak jesteś w sercach ludzi'

Czy to nie dziwne, że największy czarnoksiężnik i jego żona mają takie słowa wyryte na swoim nagrobku pod wielkim, starym drzewem?
Byli oni zagorzałymi tępicielami mugoli i szlam. Uważali się za najlepszych, gardzili innymi. Więc w czyich mogą być sercach? Chyba tylko takich szaleńców jak Bellatrix Lestrange. A jednak nie.
Byli w sercu swojej córki, która z każdym dniem była co raz bardziej podobna do matki.
Kochała ona ich w jakimś stopniu. Była przez nich dobrze traktowana i kochana. Dzięki nim nie była już szlamą. Miała ich krótko, ale nigdy nie zostaną zapomnieni. Mimo, że jej ojciec był bardziej wężem niż człowiekiem i tak wiedziała, że tli się w nim dobro. Oczy jej matki potrafiły być najbardziej ciepłe ze wszystkich.
Szatynka nigdy nie zapomni wiadomości o ich śmierci. Pomagała przy rannych, gdy przyszedł do niej Neville. Płakała. Uciekało z niej szczęście. Teleportowała się od razu. Nie słuchała ludzi. Wróciła do Wenecji.
Czy chciała teraz płakać na grobie rodziców składając wianek białych róż? Zdecydowanie nie. Ale nie mogła się powstrzymać. Taka już była. Spojrzała na swoje lewe przedramię. Nie usunęła mrocznego znaku. Chciała, żeby przypominał jej dobre chwile. Tak... dla niej śmierciożerstwo wiązało się z dobrymi rzeczami.

Dracon od czasu zamknięcia ojca w Azkabanie nie miał nikogo, kto mógłby go pilnować. Teraz on pilnował swoją matkę.
Nie zapomni dzieciństwa i momentów, gdy jego matka była bita przez jego ojca. Zapamięta to na zawsze.
Teraz starał się jej to wynagrodzić. Zdecydowanie był dobrym synem siedząc z matką na tarasie Malfoy Manor.
- Pamiętasz Draco jak tu było, gdy żył Czarny Pan?
- Pamiętam mamo. Ten dom, to był przytułek dla śmierciożerców.
- Teraz jest pusty i ma swoją historię. Chciałabym kiedyś, żebyś się ożenił i miał dzieci.
- Ja mam dzieci matko.
Kobieta westchnęła cicho zarzucając włosy do tyłu.
- Wiem synku, ale mieć dzieci, a nie mieć żony, to już nie to samo, co żonę mieć.
- Jedyna kobieta jaką bym widział w tej roli nie chce mnie znać.
- Ten obraz wiszący nad kominkiem wcale nie był sztucznie malowany. Kiedyś ja i Lucjusz się kochaliśmy. Walczył o mnie ponad rok zanim się zgodziłam z nim być. Kocham go do teraz, nawet po tym, co mi zrobił. Chciałabym, żebyście ty i Hermiona też mieli jakiś obraz, lub zdjęcie nad kominkiem.
- My nie będziemy razem. Ja to rozwaliłem i tak już musi być.
- Nadal jesteś małym smokiem, który się jeszcze nie nauczył dobrze latać.

- Mamo, ja chcę być taki jak tata. - powiedział mały chłopczyk siedząc na kolanach mamy i bawiąc się jej różdżką - Tata jest mądry i zawsze opowiada jak to było kiedyś. Jest fajny. Kocha mnie i Hai.
- Tak skarbie. - Hermiona pocałowała syna w czoło - Ale rozczaruję cię, bo taki nie będziesz.
W oczach Scorpiusa zagościł smutek. Ojciec był dla niego autorytetem pomimo, że blondynek miał dopiero 5 lat.
- Ty będziesz lepszy skarbie. - powiedziała z uśmiechem szatynka.
- Mam najwspanialszą mamę! - maluch wtulił się w rodzicielkę - A Hailey będzie taka jak ty! I ty będziesz z tatusiem i będziemy najlepszą rodziną pod słońcem!
Brązowooka spojrzała w oczy swojego synka. Dwie identyczne pary oczu. Jedne wypełnione radością i miłością, a drugie miłością i smutkiem.
- Raczej to ostatnie jest niemożliwe, ale i tak kochamy ciebie i Hailey. Pamiętaj Scory, że to się nigdy nie zmieni.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 24.

- Hermiono, czy ty nie rozumiesz, że Draco chce się widzieć z dziećmi? - Roxanne pojawiła się nagle w domu szatynki.
Riddle trzymała na rękach swoją córkę, a jej syn bawił się na puszystym dywanie.
- Roksi, ty masz Pansy i jesteście szczęśliwe. Tak samo jak ja jestem szczęśliwa bez niego. Nie zabraniam mu się z nimi widywać.
Panna Snape trzymała na kolanach Neferet, a Pansy krzątała się w kuchni.
- Wiem, że nie zabraniasz, ale za każdym razem jak Smok chce widzieć dzieciaki, to ty akurat wychodzisz. Tak nie możesz. Od miesiąca co tydzień, jak wiesz, że tu będzie, to wychodzisz.
- Roxanne... ja wiem, że wy chcecie dobrze, ale tak będzie najlepiej.
- Dla kogo?! Chyba tylko dla Nefci.
- Debilne zdrobnienie. Przez ciebie ja też zacznę tak mówić na Neferet. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Roxanne pokręciła z dezaprobatą głową i spojrzała na Hermione jakby ta była dzieckiem specjalnej troski.
- Dzieci czują, że się od nich oddalasz, Draco chce się z tobą widzieć, a ty cierpisz, bo także chcesz go widzieć, ale się do tego nie przyznasz, bo jesteś za dumna. W końcu jesteś Riddle.
- Zrozum, że my w ogóle nie powinniśmy rozmawiać wtedy na weselu Gin i Blaisa. Gdybym się nie zgodziła na rozmowę, to by nie wiedział o Scorym i bym z nim nie poszła do łóżka po raz kolejny!
- To czemu mu powiedziałaś, że Scory jest jego synem?
- Bo jak go zobaczyłam, to myślałam, że jakoś się ułoży. Był inny. Potem dopiero, jak się z nim przespałam, to zrozumiałam, że to błąd i pół godziny później byłam już z małym tutaj.
- Oboje uciekacie jak małe dzieci. - wtrąciła się Pansy, która właśnie wyszła z kuchni i kucnęła przy synu Hermiony - Jak nie ty, to on. Odbijacie od siebie piłeczkę jak wyzwiska w szkole. Nawiasem, brakowało nam tego. Bez ciebie Hogwart nie był tym samym.
- Ukończyłam go listownie. Nie chcę go widzieć. Nie zapomnę, co powiedział o mnie i Ronie.
- O ile wiem, to rudy żeni się z Brown. - powiedziała Roxanne.
- Wiem, dostałam zaproszenie. Harry i Cho pobrali się miesiąc po moim wyjeździe. Chcieli, żebym była.
- Nie przyjechałaś nawet na ślub przyjaciela. - Pansy łaskotała Scorego - Mimo to Wybraniec przyjechał tutaj z żoną i nawet nie miał ci tego za złe. Wtedy minął dopiero miesiąc. Tylko, czy teraz na ślubie Wieprza się pojawisz?
- Nie wiem. Jest koniec sierpnia, a oni mają ślub za 15 dni.
- Cholera jasna minęło pięć lat! - Roxanne puściły nerwy - Twój przyjaciel bierze ślub, a ty się zastanawiasz, czy się na nim pojawić? To jest chore! Ty się po prostu panicznie boisz Anglii!
- Nie boję się Roxanne, ale tutaj jest mój dom.
- A czy ktoś karze ci zostać w Londynie? Masz tam się teleportować i po weselu wrócić. Tyle. - Pansy była spokojna. Jeszcze.
- A ciekawe, kiedy wasz ślub będzie?
- My ślubu nie weźmiemy. Stwierdziłyśmy, że to nie jest nam potrzebne. Postanowiłyśmy też, że na czas ślubu zajmiemy się twoimi dziećmi, więc nie ma odwrotu.

- Harry, ja chcę żeby ona była na ślubie.
- Ron, ona się na pewno pojawi. Na moim ślubie nie była, bo był za szybko od przeprowadzki, ale znam ją i na twoim się pojawi.
- Ale Malfoy na nim będzie.
- O tym Hermiona wiedzieć nie musi.

- David! Draco przyszedł!
Astoria zawołała swojego męża i zaprowadziła kuzyna do salonu.
- Co cię sprowadza Smoku? - zapytał David wchodząc do salonu.
- Chciałbym, żebyście mi pomogli. Chodzi o Hermionę.
- Dracze... wiesz, że ona nie chce cię znać... - Astoria bardzo nie lubiła planów swojego kuzyna. Owszem, jeżeli chodziło o kawały Filchowi, lub nauczycielom, to tak, ale nie, jeżeli chodzi o jej przyjaciółkę.
- Spokojnie Ast, ja chcę tylko, żeby ona ze mną pogadała. Nic więcej.

Szatynka położyła dwójkę dzieci spać. Obojgu podczas snu zmieniła pokoje. Uwielbiała magię. Wzięła na ręce swoją kotkę i usiadła przed kominkiem.
'Czemu ja musiałam być w Gryffindorze? Czemu tam ceni się odwagę? Czemu dopiero tak późno trafiłam do Slytherinu? Do tej pory mam w sobie cząstkę tej cholernej Granger-Wiem-To-Wszystko.'