środa, 26 lutego 2014

Rozdział 26.

Dlaczego nie poszła na ślub Rona Weasleya? To proste - bała się.
Dracon miał prawo widywać się z dziećmi, ale nie z nią. Pewnie by się spotkali, gdyby Astorii nie wymsknęło się, że jej kuzyn został zaproszony.
Takim oto trafem szatynka dowiedziała się i nie poszła na ślub.
Czy wiedziała, że spotka blondyna jeszcze w ten sam dzień? Nie.

Był akurat w Wenecji i stwierdził, że odwiedzi dzieci. Szatynka powinna być w pracy, a Pansy jak zawsze opiekować się dziećmi.
Zadzwonił dzwonkiem umieszczonym przy masywnych, ręcznie rzeźbionych, drewnianych drzwiach. Przy złotej kołatce z głową lwa było na srebrno wygrawerowane nazwisko właścicielki.
Po chwili usłyszał lekkie kroki i skrzypnięcie drzwi. Otworzyła mu drobna osoba o jasnej cerze, lekkich cieniach pod oczami i z brązowymi, kręconymi włosami.
Nie zmieniła się od kiedy ostatni raz ją widział. Była może tylko trochę bardziej zmęczona.
- Co ty tu robisz?! - jej oczy wyrażały złość i zdziwienie. Wokół tęczówek tańczyły iskierki złości.
- Nie złość się, bo złość piękności szkodzi. - nie pytając jej o zdanie wszedł do środka. W głębi duszy cieszył się, że ją zastał.
W salonie rzuciła się na niego para chłopięcych rączek. Po chwili trzymał już oboje swoich dzieci na kolanach.
- Miałeś być dopiero w sobotę. - powiedziała szatynka próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Miałem. Byłem jednak akurat w Wenecji, więc stwierdziłem, że wpadnę do dzieci.
Chłopiec objął tatę za szyję.
- Chcialbym, żeby było jak wtedy w Londynie. Może tak być mamooo? - malec miał dar przekonywania, ale tym razem szatynka nie ulegnie tak łatwo. To Malfoy.

Nie spodziewała się, że Draco zostanie do późna i nawet położy dzieci spać. Szatynka musiała przyznać, że się sprawdza dobrze w roli ojca.
- Możemy porozmawiać? - zapytał, gdy dzieci zasnęły.
- Sądzę, że powinieneś iść.
- Wolę porozmawiać, a jeżeli zapomniałaś, to nazywam się Draco Malfoy i zawsze dostaję to, czego chcę, więc teraz posadź grzecznie swój zgrabny tyłek i siadaj, bo już nie będę taki grzeczny, jak wtedy, kiedy kazałaś mi spać na kanapie w naszym dormitorium.
Szatynka poddała się i z ciężkim westchnieniem usiadła na kanapie patrząc jak chłopak krąży po pokoju.
- Mam dość tego, że mamy razem dzieci, a ty mnie unikasz. Wiem, że zachowałem się jak szczeniak, ale już cię przeprosiłem.
- Nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Czy tego chcesz, czy nie.
- Chcę tylko, żebyś nie uciekała przede mną. Nasze dzieci mają ojca i matkę, a nie rodziców. Chociaż dla nich powinniśmy mieć w miarę przyjacielskie stosunki.
- Jakbyś nie pamiętał, to ostatnio nasze "przyjacielskie stosunki" skończyły się wylądowaniem razem w łóżku i narodzinami Hailey.
- Chcę tylko, żebyś potrafiła ze mną rozmawiać przy dzieciach do jasnej cholery! One są dla nas obojga ważne!
- Wiem o tym Draco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz